czwartek, 3 marca 2016

kiedy w bramach bez radości białe wino grzeje krew

jestem tylko człowiekiem. też mam czasem chujowy dzień, chujowy tydzień, chujowy miesiąc, chujowy rok. więc wracając ostatnim pociągiem z tej podwarszawskiej mieściny chciałem tylko słuchać stukotu kół na łączeniach szyn i gapić się przez brudną szybę na światła migające w zapadającym zmroku. szare pola, skiby zaoranej ziemi porozdzielane miedzami zgasłych traw. bezlistne kikuty drzew. wsie. domy. otynkowane na szaro bądź ciągle ceglane sześciany z czasów prlu, kryte eternitem. przypomina mi się anons matrymonialny z jakiegoś pisma rolniczego, które widziałem w latach dziewięćdziesiątych u mojego dziadka na wsi: "poznam panią, do 10 hektarów, z traktorem. starzy rodzice nie przeszkadzają mi, mogą być". rolnik szuka żony, wersja realistyczna do bólu. magia wspólnego, prostego życia.
w nocy tylko śni mi się, że mam świadomy sen. zwiedzam jakieś obce, futurystyczne miasto. spaceruję po ulicach, przyglądam się ludziom, podziwiam monumentalną architekturę wieżowców. flaneruję. i nagle, gdy akurat stoję przed jakimiś drzwiami, pojawia się znajome uczucie pełnej kontroli. więc wyobrażam sobie, co za tymi drzwiami zastanę, otwieram je i na pewniaka przechodzę.
jednak jestem kompletnie zaskoczony, bo wrażenie jest takie, jak wyjść w czystą ciemność poza planszę gry komputerowej. moje ciało drga konwulsyjnie, obracając się wokół własnej osi, uwięzione w bloku materii jak owad w zastygającej kropli żywicy. trwa to chwilę, panikuję i ogarnia mnie wstyd, co sobie o mnie pomyślą tamci ludzie na ulicy. wreszcie wypadam z powrotem na chodnik. na szczęście nikt nic nie zauważył, przechodnie mijają mnie obojętnie, gdy podnoszę się i, udając, że nic się nie stało, zwiedzam dalej.
a kiedy następnego dnia idę posłuchać harsh noisowego koncertu uznanego artysty, zamykam oczy i relaksuję się na niewygodnym krzesełku w oczekiwaniu na huragan dźwięków. ale szum klimatyzacji ciągle jest głośniejszy od pierwszej kompozycji.
- ej, kurwa, ludzie, zapomniałem się zgłośnić. - mówi nagle, zdejmując słuchawki, uznany artysta. - czemu nic nie mówiliście? jak idziecie do kina i jest czarny ekran to też wszyscy siedzicie i czekacie?
potem tonę w elektronicznym skowycie, a po koncercie wychodzę na mroźną noc. ciemność pełna opadających, wielkich płatków śniegu, otula mnie kojącą ciszą a szum miasta jest daleko. towarzyszą mi tylko skrzypnięcia stąpnięć i parujący oddech.
pamiętam jak w liceum jakieś dziewczyny śmiały się z nauczyciela, że ma włosy w nosie. muszę już kupić specjalne nożyczki do ich wycinania.
chociaż to najmniejszy z moich problemów.

wtorek, 1 marca 2016

jestem poważnym człowiekiem


- sztućce (stal nierdzewna, gówno prawda!)
- mały regał (nie muszę trzymać rzeczy w stosach na podłodze i fotelach)
- pomidorki
- 2 awokado
- sałata
- sos sojowy
- oliwa
- płyn do płukania
- kapary
- cytryny
- bakłażan
- natka pietruszki