poniedziałek, 19 czerwca 2017

głośniczki

czy możesz mi sprawdzić, czy działają ci głośniczki wbudowane w monitor? - pyta kolega z pracy. jasne, nie ma sprawy, to tylko dwa kliknięcia, pewnie i z nonszalancją zabieram się do rzeczy. ale nagle nie jestem w stanie trafić kursorem w ikonkę, gorączkowo przyciskam klawisz myszy, trafiając zawsze obok, w piksele tła, skrępowany czuję, że zsuwam się z krzesła, monitor oddala się, rośnie, przesuwa, krzesło odjeżdża, wiruje. kładę głowę na zimnym blacie biurka i z tej pozycji próbuję opanować rozchlapujące się na wszystkie strony, jak woda wzburzona ciśniętym kamieniem, otoczenie. nic z tego, nie kontroluję już przestrzeni ani nawet mojego narzędzia pracy, kolega patrzy i cmoka zniecierpliwiony, szybciej, mówi, to prosta sprawa. ciasną przestrzeń mojego boksu zaczynają wypełniać postacie innych współpracowników, czuję ich pogardliwe spojrzenia, no tak, nie radzi sobie, nie umie, wiedziałem że się nie nadawał. nie znasz skrótu klawiszowego, pyta ktoś urągliwym tonem i to jest koniec, czerwony z upokorzenia otwieram właściwe okno, ale kolega który pytał o te głośniczki już wychodzi, mówiąc na odchodnym, że jak mu nie chciałem pomóc to trzeba było powiedzieć. zawstydzony siedzę jeszcze chwilę by ochłonąć, wszystko powoli wraca do normy, trudno, pierdolę to, zwalniam się, widocznie to nie dla mnie, nie muszę tu być. na korytarzu spotykam znowu tego kolegę, jego włosy są siwe, wcześniej gładka twarz pobrużdżona siecią głębokich zmarszczek, postarzał się o jakieś czterdzieści lat. przygarbiony, wykrzykuje coś do mnie z wrogością, że tyle czasu czekał aż mu to sprawdzę. mijam go nie podając mu ręki.
budzę się zlany zimnym potem.